literature

Cognosce te ipsum 1 (rewrite)

Deviation Actions

Dedto's avatar
By
Published:
496 Views

Literature Text

Jestem Risa Rianagan i uczęszczam do drugiej klasy szkoły średniej. Od początku liceum mieszkam sama w małej kawalerce i również sama na siebie zarabiam. Wyprowadzam psy i pilnuję dzieci żeby mieć czym zapłacić za mieszkanie...również bardzo dużo czasy spędzam na nauce. Nie, nie jestem kujonem...po prostu zależy mi na stypendium. W wolnym czasie...ten punkt przedstawienia się pominę...nie mam wolnego czasu, ale nieszczególnie mi to przeszkadza.

Obudziłam się równo z budzikiem. Natychmiast oprzytomniałam i zaczęłam się ubierać. Zapięłam guziki w koszuli, zawiązałam krawat i dopięłam pasek w spodniach, następnie ruszyłam w stronę kuchni. To był dopiero początek porannej rutyny...potem jak zawsze włożyłam tosty do opiekacza i ruszyłam do łazienki. Zatrzymałam się w półkroku i obrzuciłam jakże krytycznym spojrzeniem bałagan, który pozostawiłam w salonie. Około szesnastej, czyli praktycznie od razy po zajęciach, moja sąsiadka miała przyprowadzić swoją córkę, a przyjmować kogokolwiek do takiego bałaganu nie wypadało, więc musiałam jak najszybciej uporządkować zagraconą podłogę i kanapę.
Gryzący zapach spalenizny dotarł do mnie i nieco oprzytomniałam. Wbiegłam do kuchni i bez namysłu zutylizowałam czarny kawałek chleba...byłam wściekła, ale to dopiero początek tragedii jakie miały mnie spotkać w najbliższym czasie. Nie myślałam już o śniadaniu, po prostu umyłam zęby, uczesałam się i czym prędzej wyszłam z bloku z naiwną nadzieją, że może uda mi się zdążyć na przystanek.
-Witaj Riso.-przy wyjściu z klatki stała kobieta, która wynajmowała mi mieszkanie.
-Dzień dobry.-rzuciłam w miarę miło i zwolniłam kroku.-Coś się stało?
-Tak...nie wiem jak ci to powiedzieć, ale...od przyszłego miesiąca opłaty za mieszkanie będą znacznie wyższe. Wiesz, centy teraz wszędzie coraz wyższe, a ja też muszę z czegoś żyć.
-A-aha...-zająknęłam się i pokiwałam głową.
Pożegnałam się z kobietą i pobiegłam dalej. Przez całą drogę zastanawiałam się nad tym co powiedziała...szczerze mówiąc ta informacja nie była zbyt motywująca...rzecz jasna nie przelewało mi się, a takie nagłe podniesienie cen...eh...nie, szkoda gadać. Wszystko wskazywało na to, że będę musiała się gdzieś jeszcze zaciągnąć do pracy.
Na szczęście bez problemu zdążyłam na autobus...ale nie ma tego dobrego coby na złe nie wyszło...najwyraźniej pół miasta doszło do wniosku, że pojedzie właśnie tym autobusem przez co był pełen ludzi. Ciągle ktoś chuchał mi w kark, albo dotykał. NIE lubię nawiązywać kontaktu fizycznego z ludźmi, ale w tym przypadku niemożliwe było uniknięcie tego. Ktoś się o mnie ocierał. Całą drogę. Spędziłam całe dwadzieścia minut, tłumiąc w sobie spowodowane tym faktem obrzydzenie.
„Nienawidzę.”
Przepchałam się między ludźmi i wysiadłam z autobusu. Wreszcie mogłam spokojnie odetchnąć. Reszta drogi zajęła mi zaledwie pięć minut. Weszłam do szkoły i poczułam na sobie kilkanaście przenikliwych spojrzeń. Poczułam jak bardzo gardzę tymi wszystkimi ludźmi. Obrzydliwi kłamcy, egoiści i inni...czyli ci, którzy nie reprezentują sobą zupełnie nic. A na ich czele moja „przyjaciółka”-Kate i ta druga-Zelenka. Nadal nie potrafię zrozumieć z jakiego powodu one uważają mnie za „przyjaciółkę”...przecież tymi mianem określa się ludzi, którym się ufa i którzy ufają tobie...a ja im nie ufam nawet w najmniejszym stopniu.
-Hej Riśka!-zaćwierkała Kate. To była ta niższa z zielonymi włosami i wiecznym nadmiarem energii.
-Cz...cześć Risa...-blondyna o krótkich włosach wymamrotała powitanie i posłała mi delikatny uśmiech. Wszyscy mówili na nią „Zelenka” tylko dlatego, że ktoś z klasy powiedział, że ma takie same okulary jak postać z serialu Stargate właśnie o tym imieniu.
-Coś się stało? Wyglądasz na zmartwioną.
-Mam kłopoty z mieszkaniem, ale sobie poradzę.-ucięłam temat, licząc na to, że nie będzie go dalej drążyć.
-Jeśli będziesz miała jakiś problem możesz u mnie na jakiś czas zamieszkać.
-Nie ma takiej potrzeby.-odparłam chłodno. Chciała pokazać jaka jest dobra, bo się nade mną ulitowała...żałosne.
Usiadłam na ławce, a one od razu poszły w moje ślady. Kate wierciła się jakby miała owsiki, aż w końcu znalazła odpowiednią dla siebie pozycję. Następnie wydała z siebie serię dziwnych jęków i pomruków, zapewne po to by zwrócić na sobie moją uwagę. Na początku miałam zamiar to zignorować i grzebałam w plecaku, ale w pewnej chwili dotarło do mnie, że to nic nie da.
-Co się dzieje?-zapytała jawnie znudzona.-Twoje jęki sugerują, że chcesz wzbudzić moje zainteresowanie swą osobą.
-Widzisz tych chłopaków?-zapytała ożywionym tonem i skinęła głową na dwóch samców gatunku homo-sapiens, stojących po drugiej stronie korytarza, dokładnie naprzeciwko nas.
-Tak.-czekałam aż rozwinie temat choć niezbyt mnie interesował.
-Hide tam jest...zastanawiam się jak do niego zagadać...-patrzyła rozmarzona na tego w niebieskiej bluzie. Kojarzyłam go tylko z widzenia, tak samo zresztą jak jego czarnowłosego kolegę.
-Moim zdaniem to zły wybór.-powiedziałam krótko i nie zawracałam sobie głowy dodatkowym argumentowaniem.
-Nie przesadzaj.-Kate zbyła moje słowa machnięciem ręki.-A ty Zelenka co o tym sądzisz?
-J-ja?-wskazała na siebie palcem tak jakby była tam jeszcze inna „Zelenka”.
-No ty.-powaliła mnie składnia i elokwencja Endorfinki.
-M-myślę, że...C-Craven jest...jest milszy...-zarumieniła się aż po czubki uszu. Takie wyznanie musiało ją wiele kosztować.
-Jest prawie tak samo nieśmiały jak ty. Nic z tego nie wyjdzie.
-Risa, przestań!-zbulwersowała się Kate.-Lepiej powiedz kto ci się podoba.
-Nikt.-odparłam bez namysłu.
-C'mon! Ktoś musi.
-Nie musi. Nikt mnie nie interesuje. Uczę się i to jest najważniejsze.
-Jaaasne...-wywróciła oczami.-To głupie.
-Nie dla mnie.
-A...a może...S-Sado...?-w pierwszej chwili chciałam ryknąć śmiechem, ale w porę się powstrzymałam.
-Żartujesz?-zapytałam bez cienia wesołości.
-Ej, to całkiem możliwe. Jest całkiem przystojny...silny...i na dodatek mądry.
-I przeleciał pół szkoły.-dokończyłam jej wypowiedź.
-S-słyszałam o-o nim dużo...p-plotek...
-Ja też. Moja koleżanka mówiła, że związał jej ręce kiedy się kochali.-ona zamruczała...serio. To było obrzydliwe. Prychnęłam cicho i nawet nie próbowałam włączyć się do rozmowy.
-J-ja słyszałam i-inne historie...
-A ty Riśka?
-Nie interesują mnie plotki.
-Ani trochę?
-Nawet odrobinę.-pokręciłam głową.-Poza tym dlaczego chcecie zeswatać mnie z kimś...takim?
-B-bo...
-Bo jesteś masochistką.-oznajmiła radośnie niczym prezenterka „telegry”.
-Ja...?-nie wierzyłam w to co słyszę.
-A nie?-miałam stanowczo dość tej rozmowy. Wstałam powoli, wygładziłam koszulę i mrucząc przeczącą odpowiedź na jej pytanie, poszłam w stronę sali, w której miały odbyć się nasze lekcje.

***

-Hide!-odciągnąłem go od jakiejś biednej, przestraszonej dziewczyny, którą próbował zbajerować na aparat...co za dno. Ona miałam minę jakby chciała uciec, a on z niebywałą namiętnością opowiadał o cudownych parametrach swego sprzętu. That's what she said.
-Hę?-odwrócił się do mnie z tępym wyrazem twarzy.-Co jest?
-Potrzebuję paru informacji o naszym szkolnym kółku filmowym. Przede wszystkim chcę wiedzieć kto tam stoi za kamerą.
-Nagrywasz pornola?
-Tak, ale cię nie wezmę, bo Aristo zaklepał główną rolę w trójkącie.
-Co...?-jego mina mówiła „nie nadążam...synapsy mi się przegrzały”.
-Aikido, ciulu. Mów kto, jak i gdzie.-pośpieszyłem go trochę.
Hide miał jedną z tych „modnych” ostatnimi czasy fryzur, to znaczy boki podcięte, a na czubku czarny busz włosów. Ubierał się całkiem normalnie, pomijając fakt że zawsze, ale to ZAWSZE miał na sobie coś niebieskiego (akurat tego dnia była to bluza) i zdarzało się że przychodził do szkoły w dwóch różnych trampkach.
Chłopak grzebał chwilę w torbie, a następnie wyciągnął z niej granatowy notes. Przekartkował go uważnie i podał mi jakieś zdjęcie. Dziewczyna, którą przedstawiało nie wyglądała na uczennicę liceum...to było raczej coś w rodzaju wczesnego gimnazjum, więc ktoś mógłby oskarżyć mnie o pedofilie...miała chomicze policzki i okulary grube niczym denka od butelek. Miss Uniwersa raczej by nie została.
-Nora Green.
-Znam.-przerwałem mu dalszy wywód.-Ale ona mieszka z rodzicami. Potrzebuję kogoś kto żyje na własną rękę.
-To będzie trudne.-poskrobał się z frasunkiem po głowie...prawie jak gibon.-A ta? Rianagan z drugiej „a”.
-Kontynuuj.-wziąłem do ręki następne zdjęcie. Znałem tą dziewczynę z widzenia, jej podobizna wisiała na prawie każdej tablicy, honorującej jakieś wybitne osiągnięcia. Kujon i zimna suka...tak o niej mówiono w szkole.
-Nie mam o niej zbyt wiele. Wiem, że mieszka sama i jest wzorowym przykładem...czy coś. Ta laska co się z nią szlaja...Kate? Nie istotne...-pokręcił głową.-Rozmawiała z tą Rianagan o mieszkaniu...ma jakieś kłopoty czy coś takiego.
-Yhym...-pokiwałem głową w zamyśleniu i westchnąłem.
-Z tego co wiem, jeszcze się do niej nie przystawiałeś.-wypalił nagle z dumą w głosie.
-Niesamowita wiedza.-prychnąłem, a potem lekko go szturchnąłem w ramię.-Jeszcze pamiętam kogo miałem, a kogo nie.
-Jeszcze.
-Nie przesadzaj.-wywróciłem oczami i się zaśmiałem. Hide był moim przyjacielem, ale jeśli ktoś by mnie zapytał czy jest denerwujący to bez wahania odpowiem, że tak. Lubiłem gościa odkąd się poznaliśmy, ale było dość nachalny. Poza tym upodobał sobie mnie jako „modela” do swoich zdjęć i za każdym razem, gdy w szkolę zostawał ogłoszony konkurs dla fotografów, Hide przylatywał do mnie z bananem na ryju i mówił, że już ma pomysł na zdjęcia.
-A tak serio to po co ci to wiedzieć?
-Nie interesuj się bo kociej mordy dostaniesz.-uśmiechnąłem się do niego i poszedłem ku najbliższej ławce.

***

Bałam się. Autentycznie się bałam, że nie dam rady udźwignąć tego wszystkiego naraz. Nie wiedziałam czy zarobię odpowiednią ilość pieniędzy żeby zapłacić za mieszkanie i mieć co zjeść...a prócz tego musiałam znaleźć czas na naukę. Dlaczego to wszystko zaczęło był tak strasznie trudne?!
„Nie dam rady...” Ta myśl mnie przerażała. Nawet nie zarejestrowałam chwili, w której mój oddech tak znacznie przyspieszył.
-Risa...?-Zelenka szturchnęła mnie w ramię.
-Tak.-wydusiłam niewyraźnie, przełykając dławiące łzy. Opuściłam głowę.-Boli mnie głowa.
-Chce...chcesz tabletkę...? Mam c-coś w...
-Nie.-mówiłyśmy szeptem, a mimo to zwróciłyśmy na siebie uwagę nauczycielki.
-Słyszę głosy.-poinformowała nas uprzejmie o swojej chorobie psychicznej. Czy wszyscy pedagodzy muszą używać tego zdania, gdy ktoś rozmawia? Bez sensu...
-M-martwisz się mieszkaniem, p-prawda?
-Co ty? Poradzę sobie.-odpowiedziałam unosząc ostrożnie głowę. Parę szybkich mrugnięć osuszyło moje oczy z łez.
-Ź-źle w-wyglądasz...
-Zelenka, daj sobie spokój.-próbowałam się miło uśmiechnąć, ale wyszło jak wyszło. Ona miała w sobie coś co sprawiało, że dopadały mnie wyrzuty sumienia, gdy byłam dla niej niemiła.
-A-ale...
-Dość tego.-odezwała się stanowczo nauczycielka biologi.-Wyciągnąć kartki.
Zrobiło mi się słabo. Świat zawirował i ogarnął mnie lodowaty dreszcz. Zwieńczeniem tego wszystkiego była kolejna informacja, którą podzieliła się z nas kobieta. Postanowiła, że zrobi kartkówkę z obecnej lekcji, co w oczywisty sposób wiązało się z negatywną oceną. Zaczęła dyktować zadania.

Po lekcjach wróciłam do domu. Szłam sama. Zelenka i Kate żartowały między sobą na temat tamtej kartkówki...”przecież jedna zła ocena to nie koniec świata” mówiły żeby mnie pocieszyć. Nonsens. Ja tak nie uważam. Mogę się założyć, że właśnie przez tą jedynkę będę miała niższą ocenę na koniec roku.
„Dostanę stypendium? Mam nadzieję. A...jeśli nie?” Pokręciłam głową i wzięłam głęboki wdech. Czułam to...czułam, że szybciej oddycham, że nagle coś napływa mi do oczu i ściska gardło. Jeszcze chwila, a wybuchnęłabym histerycznym płaczem.
-Przepraszam.-Odezwał się ktoś za mną.-Ty jesteś Risa, prawda?
-Tak.-odparłam automatycznie. Odwróciłam się do chłopaka. Był ubrany na czarno, miał czarne włosy i czarne oczy...i tylko jego blada skóra kontrastowała z całą resztą. Uśmiechnął się.
-Masz chwilkę? Możemy porozmawiać?-nie podobał mi się jego głos...czułam podstęp.
-Nie za bardzo.-chciałam go zbyć, ale okazał się być nieugięty.
-Mieszkasz sama, prawda?
-Owszem.-ruszyłam przed siebie. Poszedł za mną i zaledwie sekundę później kroczył po mojej prawej stronie.
-Słyszałem, że masz problemy z mieszkaniem.
-Nawet jeśli to co z tego?-w jakimś sensie interesowało mnie to co chciał powiedzieć.
-Chciałem zaproponować wspólne mieszkanie.-odparł radośnie, a mnie zatkało. Spojrzałam na niego jak na osobę, wymagającą specjalnego traktowania.
-Słucham?
-Chciałbym żebyś ze mną zamieszkała, ale w zamian...
-Mam z tobą sypiać?-prychnęłam pogardliwie.
-Co? Nie.-zaśmiał się.-Proponuję żebyś ze mną zamieszkała, ale w zamian pomożesz mi coś nagrywać?
-Nie rozumiem.-doszłam do przystanku autobusowego. Spojrzałam na niego...stał stanowczo za blisko.
-Film. Potrzebuję po kilka minut z każdego, albo prawie każdego dnia. Przez rok.
-Nie skorzystam.-na horyzoncie pojawił się mój autobus.-Przykro mi, ale jadę do domu.-wzruszył ramionami i podał mi jakąś kartkę. Potem pomachał i odszedł  przed siebie, a ja pojechałam do siebie.

Patrzyłam raz to na klucze od mieszkania, a raz na książki. Nie było możliwości żeby połączyła naukę i pracę. Jasne...to przecież ma być ciekawa historia, a żaby tak było musiałam postanowić przeprowadzić się do...niego. Ale szczerze mówiąc to na początku nawet przez chwilę tego nie rozważałam. Zapomniałam prawie natychmiast o tej propozycji, martwiłam się tym co ze sobą pocznę...wiedziałam, że nie dam rady.
Ktoś zapukał do drzwi. Zerwałam się z pozycji siedzącej do stojącej i szybko otworzyłam. W progu stała mała dziewczynka i jej mama. Młodą zajmowałam się od pół roku...akurat tego dnia zapomniałam, że miałam spędzić z nią wieczór.
-Cześć Risa.-kobieta obdarzyła mnie przyjemnym i bardo spokojnym uśmiechem.
-Dzień dobry.-kiwnęłam do niej głową. Jej córka natychmiast się do nie przytuliła.
-Lisia!-zaświergotała słodziutko.
-Hej mała.-pogłaskałam ją po głowie.-Idź do salonu, muszę porozmawiać z twoją mamą.
-Tak-jest!
Pobiegła. Kobieta natomiast obdarzyła mnie niepewnym i pełnym podejrzeń wzrokiem. Podejrzewam, że w jej głowie zamajaczyły same najgorsze myśli. Zastanawiała się co takiego zrobiła jej córcia, że muszę przeprowadzić z nią rozmowę, sam na sam.
-Przepraszam bardzo, ale...chyba nie będę mogła zajmować się już Rin.
-Ale...coś się stało? Była niegrzeczna? Sprawia problemy?
-Nie, nie!-pokręciłam głową.-Rin jest cudowna...tylko, że muszę się przeprowadzić.
-Och.-chwila konsternacji. Nie wiedziała co powiedzieć...tak samo z reszta jak ja.
-Poza tym...muszę się uczyć...mam za mało czasu.
-Rozumiem.-powiedziała pośpiesznie.-Potrzebujesz pomocy? Jesteś młoda i musisz radzić sobie sama...
-Dam sobie radę. Mam zamiar przeprowadzić się do koleżanki.-uniosłam kąciki ust w delikatnym uśmiechu.
-To dobrze. Martwię się. Jesteś dobrą dziewczyną, ale się przepracowujesz.
-Przesadza pani.-zaśmiałam się cichutko.-Wracam do Rin.
-Przyjdę po osiemnastej.-pożegnała się i poszła, a ja zamknęłam drzwi.
Przez resztę wieczoru bawiłam się z dziewczynką i sprzątałam mieszkanie. Musiałam się szybko wyprowadzić...tylko gdzie? Do Zelenki? Kate? A może...
„O nie! Nie ma takiej opcji.”
-Dlacego jesteś smutna?-wysepleniła.
-Ja? Nie!-połaskotałam ją i wyszczerzyłam zęby.-Nie martw się, Pyśku.
-No dobze...

Trzy dni później byłam już spakowana. Postanowione...przystałam na propozycję Satoshiego. W środę wieczorem przyjechałam do niego z walizką i torbą. Czułam lęk, ale nie potrafię teraz opisać czego dokładnie się bałam. Może jego? Nie...chyba.
Wybrałam się pod podany adres. Pogoda nie sprzyjała podróży na drugi koniec miasta, ale niestety musiałam się tam jakoś dostać. Ku mojemu nieszczęściu nie miałam bezpośredniego połączenia między swoim dawnym mieszkaniem, a...tym nowym.
Blok, w którym miałam zamieszkać był całkiem ładny i do tego stylizowany na jeden z tych nowoczesnych. Jasny błękitny kolor ożywiał ściany, ale niestety tworzył śmieszne połączenie z sąsiadującymi zielonymi i różowymi budynkami. Okolica była naprawdę piękna i robiła niesamowite wrażenie, natomiast jak dla mnie tych kolorów było zbyt wiele, nie przyzwyczaiłam się do tak zróżnicowanych barw.
Ciągnęłam za sobą dość sporą i na dodatek ciężką walizkę, w której znajdował się mój cały dobytek. Weszłam na drugie piętro i zapukałam do drzwi. Literka „B” nad judaszem błyszczała, tak jakby była świeżo wypolerowana, a cyferka „1” jakiś czas wcześniej musiała być przewieszona w inne miejsce, bo kilka centymetrów obok znajdowany się dwie małe dziurki.
-Otwarte!-krzyknął jakiś chłopak.
Otworzyłam drzwi i wciągnąwszy walizkę do środka. Zapoznałam się z przedpokojem i stojącą tam szafką na buty i wieszakiem na kurtki oraz płaszcze. Dwóch chłopaków-Satoshi i ktoś jeszcze-siedzieli w salonie i grali w najlepsze na konsoli. Ten drugi miał czarne włosy z fioletowym pasemkiem, wydawało mi się, że chodził do naszej szkoły, ale nie byłam pewna. Sado spojrzał w moją stronę.
-Hej. Pomóc ci z rzeczami?-bez zbędnego pośpiechu wstał z kanapy i do mnie podszedł.-Aristo, poczekasz chwilę?
-Jasne.-odezwał się wesołym głosem i również wstał.
-Gdzie będę spać?-odezwałam się w końcu.
Wziął moją walizkę i poszedł przed siebie krótkim korytarzem. Otworzył z rozmachem drzwi i zaprosił mnie do środka pomieszczenia zamaszystym ruchem ręki. Uśmiechnął się łagodnie, aczkolwiek w jakimś stopniu niepokojąco i czekał, aż w końcu przekroczę próg. Weszłam do pokoju.
-Możesz się rozpakować. Jakbyś potrzebowała w czymś pomocy to mnie wołaj.
-Jasne.
Gdy już wyszedł zaczęłam się rozpakowywać. Mój nowy pokój wyglądał na bardzo przytulny, zupełnie inaczej niż ten wcześniejszy. Zamiast wyblakłych zielonych ścian co dzień rano miałam budzić się otoczona jasno-brązową tapetą. Nie było wykładziny tylko drewniane panele, a obok drzwi nie straszył brudny i zniszczony włącznik światła, a nieużywana tablica korkowa. To mieszkanie...ten pokój...ten blok...to miejsce podobało mi się o wiele bardziej. Czułam się dobrze, byłam pełna nowej energii...to śmieszne, bo w obcej okolicy raczej nie takie emocje powinny mi towarzyszyć.
„Może...może taka odmiana mi jakoś pomoże?” taka oto słodka myśl zagościła w mojej głowie i już była gotowa uwić sobie gniazdo i zamieszkać tam na stałe, gdyby nie swoisty lęk i częściowa wiara w zasłyszane plotki. Może wszystko tu było przytulne, jednak nadal osobą, z którą właśnie zamieszkałam był Sado.
Skończyłam układać swoje ubrania na półkach i wyciągnęłam kosmetyczkę. Wyjrzałam na korytarz, a potem niepewnie weszłam do salonu. Chłopaka z fioletowym pasemkiem na grzywce już nie było, został tylko Satoshi.
-Rozpakowałaś się?-zapytał od razu gdy mnie zobaczył.
-Tak. Muszę jeszcze rozłożyć kosmetyki.
-Łazienka jest tutaj.-wskazał palcem na zamknięte, szare drzwi i wstał.-Chodź za mną, zwolnię dla ciebie jakąś półkę.
-Dziękuję.
-Jesteś bardzo sztywna.-spojrzał na mnie i zmarszczył brwi.
-Mam taki charakter.-obserwowałam go przez kilka chwil gdy robił porządek ze środkami czystości...których, w gruncie rzeczy, miał całkiem dużo.
-Proszę.-znów się uśmiechnął...nie podobało mi się to. Jego zachowanie sprawiało wrażenie naturalnego, ale jednak wzbudzało we mnie podejrzliwość. Mowa ciała chłopaka była swobodna, nie widziałam w tych ruchach zupełnie nic sztucznego.
-Jesteś głodna?-zapytał w czasie gdy wyciągałam pastę do zębów.
-Trochę.-popatrzyłam na niego. To był jeden z tych nieprzyjemnych momentów, kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały i ani jedno, ani drugie nie miało zamiaru odwracać wzroku.
Satoshi nie należał do grona osób o rumianej skórze czy też różowych policzkach, wręcz przeciwnie...w prawdzie w świetle dziennym kontrast między jego włosami, a odcieniem twarzy bądź dłoni...lub po prostu innego skrawka ciała był o wiele bardziej widoczny, ale biała żarówka robiła swoje i nadawała mu niezdrowych, trupich barw.
-Dlaczego chcesz żebym cię nagrywała?-zapytałam nagle tylko po to by przerwać krępującą mnie ciszę.
-Nie twój zakichany interes, kochana.-posłał mi wredny, aczkolwiek płynący z głęboki serca uśmiech i się odwrócił tyłem do mnie.-Chodź do kuchni, został jeszcze obiad, więc możesz zjeść.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć i jednocześnie nie chciałam drążyć tematu, ponieważ był widocznie drażliwy...ale to nie dawało mi spokoju. Ta nietypowa prośba ciągle zaprzątała moją głowę, a pytanie „dlaczego” wciąż odzywało się głuchym echem i nie zapowiadało się żebym w najbliższym czasie uzyskała jakąkolwiek odpowiedź.
Usiadłam przy stole w jadalni, przede mną leżał biały talerz z ryżem i sosem, a obok niego dwie drewniane pałeczki. Wzięłam je do ręki, ale nawet nie wiedziałam jak powinnam to trzymać, dlatego też poprosiłam Satoshiego o sztućce...w odpowiedzi usłyszałam, że jedzenie ryżu widelcem to profanacja i dodał, że bardzo chętnie nauczy mnie posługiwać się pałeczkami. Po tej krótkiej wymianie zdań już byłam pewna, że mieszkanie z tym chłopakiem nie będzie należało do najprostszych. Ale nie szukałam w nim przyjaciela...w sumie to nie miałam w ogóle zamiaru nawiązywać z nim żadnych bliskich relacji. Nie podobał mi się jego charakter i tu nie chodziło wcale o te plotki tylko o to co zdążył mi pokazać. Miałam okazję poznać jego perwersyjny charakter osobiście.
Po kolacji poszłam się kąpać. Zmęczona po całym dniu szkoły, a także przeprowadzką, miałam okazję odetchnąć spokojnie i poleżeć w wannie. Woda była ciepła i doskonale zmywała ze mnie nagromadzony stres i zdenerwowanie. Drżałam lekko, gdy raz za razem przez moje ciało przechodziły dreszcze. Rozpływały się falami, które powstawały w okolicach karku, a gdzieś na wysokości żeber osiągały największe wysokości i dopiero przy kolanach stopniowo opadały. Z jakiegoś niezrozumiałego powodu czułam również intensywne kołatanie serca i miałam problem z zaczerpnięciem wystarczająco głębokiego oddechu.
Zanurzyłam się bardziej i tylko głowa wystawała mi ponad piętrzące się pianowe góry. Mimo, że do uszu wlała mi się woda to i tak słyszałam skrzypnięcie drzwi. Byłam pewna, że zamknęłam je na zamek!
Satoshi jak gdyby nigdy nic wszedł do środka i stanął przy kranie, a następnie odkręcił wodę, i umył ręce. Byłam tak zszokowana, że w pierwszej chwili zupełnie nie widziałam co zrobić, a dopiero później, gdy już otrzeźwiałam, popatrzyłam czy piana aby na pewno zakrywa mnie całą. Zasłaniała wszystko co powinna, ale to wcale mnie nie uspokajało. Leżałam naga w wannie, a obok po łazience chodził tak naprawdę obcy mi chłopak. Jęknęłam zdezorientowana.
-No co?-popatrzył na mnie, z czystą, dziecinną niewinnością wymalowaną na twarzy.-Ja jestem u siebie. Poza tym zapomniałem ci powiedzieć, że zamek jest popsuty.
-Raczyłbyś stąd wyjść?-zapytałam ostro, jednak nie śmiałam ruszyć się choćby o centymetr. Uśmiechnął się delikatnie i kucną przy wannie. Lekko przechyliwszy głowę patrzył prosto w moje oczy i nadal się tępo szczerzył. Nagle zanurzył dłoń w wodzie i musnął palcami moje udo. Odsunęłam się prędko. Jedną ręką zakryłam piersi, natomiast drugą chlapnęłam mu prosto w twarz.
Jego to śmieszyło! Na prawdę. Po prostu zaczął się śmiać i przetarł oczy grzbietem dłoni. Ponownie spojrzał w moją stronę i okazało się że moje przesiąknięte nienawiścią spojrzenie nie zrobiło najmniejszego wrażenia na tym kretynie.
-Wyjdź. Natychmiast.-wycedziłam przez zaciśnięte zęby, jednocześnie zaciskając mocno dłoń wolnej ręki. Czułam jak moje paznokcie wbijają się w skórę i wiedziałam, że zaraz puszczą mi nerwy, i zacznę się na niego drzeć, a tego nie chciałam. Gdybym podniosła głos znaczyłoby, że wyprowadził mnie z równowagi...czyli wygrał. Ani mi się śniło żeby na to pozwolić.
-Nie słyszysz? Wyjdź.-warknęłam znacznie ostrzej niż przedtem i w końcu do niego dotarło.
Zostałam w końcu sama, ale już odechciało mi się kąpać. Chciałam zanurkować i już nie wypłynąć...zostać na dnie wanny i modlić się że nikt mnie nie znajdzie. Ale to było niemożliwe, dlatego nawet nie próbowałam, po porostu czym prędzej wyszłam z wody i zaczęłam wycierać się swoim szorstkim ręcznikiem.
No i w pewnej chwili dotarło do mnie, że ta cienka bluzka na ramiączkach i krótkie spodenki nie nadadzą się do spania w tym miejscu. Pewnie ktoś zapyta w czym problem...ano w tym, że owy skąpy komplet był moją jedyną piżamą, a całą resztę szafy stanowiły białe, bądź czarne koszule, grube swetry, długie czarne lub niebieskie spodnie i parę spódniczek.
Jęknęłam głośno zrozpaczona swoją głupotą i założyłam na siebie ubrania, w których byłam w szkole. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do swojego pokoju żeby zaimprowizować coś z garderobą, choć wątpiłam, żeby udało mi się coś osiągnąć.
-Ciekawa piżama, nie powiem...oryginalnie.
-Bardzo zabawne.-mruknęłam, krótko. Nie miałam ochoty się z nim przekomarzać...akurat to była ostatnia rzecz o jakiej marzyłam w tamtej chwili.
„Spać~”
-To jakaś nowa moda? Wszystkie dziewczyny śpią w spódniczkach?
-Nie, po prostu...-popatrzyłam na zwiniętą bluzkę i spodenki, które trzymałam w rękach.
-Eh...-pokręcił głową i ściągnął koszulkę. Ze zdziwienia otworzyłam szerzej oczy i na wszelki wypadek cofnęłam się o kilka kroków, bo zupełnie nie wiedziałam czego się po nim spodziewać. Nagle rzucił we mnie swoją bluzką i totalnie wyluzowany wszedł do łazienki, gdzie zaczął rozpinać spodnie. Zamknął za sobą drzwi, a ja stałam jak wryta z lekko rozdziawionymi ustami. Co się właśnie stało?
-Gaci ci nie oddam, musisz sobie skombinować własne!-zawołał beztrosko i chyba włączył prysznic, bo usłyszałam szum wody.
Siedziałam na swoim łóżku i patrzyłam raz na swoją, różową podkoszulkę, która była stanowczo zbyt wyzywająca jak na te warunki, i na jego czarny t-shirt. Biały napis i postać na koszulce wyglądały na ręczną robotę, choć oczywiście mogłam się mylić. Nie byłam pewna czy chcę ubrać coś co on nosił na co dzień...ale nie widziałam również innej-lepszej-opcji.
Sado był bardzo wysoki, podejrzewam, że miał coś koło metra dziewięćdziesiąt, albo może odrobinę mniej, nie ważne. Chodzi o to, że jego ubrania były na mnie stanowczo za duże i tamta koszulka sięgała mi połowy uda, czyli mniej więcej jak przeciętna koszula nocna. Tylko, że przeciętna koszula nocna nie pachnie męskimi perfumami...a ta nosiła na sobie właśnie taki intensywny zapach, który z nieznanych powodów bardzo mi się podobał.
„Nonsens.” potrząsnęłam energicznie głową i zabrałam do salonu zeszyt oraz książkę od biologi, musiałam nauczyć się na poprawę tamtej nieszczęsnej kartkówki.
Samo otwarcie zeszytu przyprawiło mnie o mdłości...okropnie się denerwowałam ilekroć miałam zasiąść do tego przedmiotu. Od początku mojej nauki w tym liceum odnosiłam wrażenie, że  nauczycielka biologii mnie nienawidzi.
„Co ja jej takiego zrobiła? Pyta mnie na każdej lekcji, zadaje mi dodatkowe prace i bez przerwy oczekuje, że odpowiem na KAŻDE z jej pytań. Nie ważne, że niektóre wykraczają poza to co mamy w programie!” wzięłam głęboki wdech, pierwszy, drugi i jeszcze następny...to nic nie dało. Obudziła się we mnie panika i powoli przejmowała kontrolę nad moim całym ciałem. Piekące łzy napłynęły mi do oczu i przez chwilę nic nie widziałam.
-Risa?-wyprostowałam się szybko i zamrugałam kilka razy żeby nie było widać, że płakałam.
-Słucham.-odwróciłam się do tyłu. Zamarłam, gdy zorientowałam się że Satoshi stoi oddalony ode mnie tylko o kilka centymetrów.
-Co robisz?-pochylił się do mnie. Czułam na karku jego oddech, a do tego powietrze wypełnił orzeźwiający zapach miętowego mydła, bądź płynu.
-Uczę się. Nie widać?-starałam się brzmieć naturalnie i byłam pod ogromnym wrażeniem, bo wyszło mi to doskonale.
-Hym?-mruknął.-Czego?
-Biologi. Możesz mnie zostawić w spokoju?-nagle poczułam jak ten kretyn gryzie mnie delikatnie w ucho.
-Sastoshi! Co ty u diabła wyprawiasz?!-przegrałam...podniosłam głos.
-Dobranoc.-machnął do mnie ręką i zniknął za drzwiami swojego pokoju.
„Nienawidzę go...”
Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i wróciłam do siebie. Było już za późno na naukę, a poza tym nie byłam w stanie się już skupić. Po tej sytuacji wiedziałam na czym stoję...zapowiadała się potwornie ciężka współpraca.
Nareszcie pierwszy rozdział doczekał cię odnowienia! excited happy
Jestem dumna, że dałam radę naprawić tamtego potwora :D Niedługo chyba usunę pierwszą wersję tego rozdziału, bo jest na prawdę tragiczna.
rozważam także odnowienie rozdziału numer dwa...


Cognosce te impsum, czyli historia pełna kłamstw i kłamców, w której tak na prawdę nikt nie jest do końca szczery, a ludzie idealni okazują się być największymi "bajkopisarzami".



Z dobrych wiadomości to kończę już ósmy rozdział i w piątek albo sobotę go opublikuje ;)

Odnośniki do reszty rozdzialątek:
Rozdział 1 - ^^
Rozdział 2 - fav.me/da2gjz7
Rozdział 3 - fav.me/da2otht
Rozdział 4 - fav.me/da437bt
Rozdział 5 - fav.me/da58l6d
Rozdział 6 cz. 1 - fav.me/daauvum
Rozdział 6 cz. 2 - fav.me/daauyo3
Rozdział 7 cz. 1 - fav.me/danmqk7
Rozdział 7 cz. 2 - fav.me/danmt7r
Rozdział 8 - Kiedyś się pojawi ^^;

Inne linki związane z tą historią-bardziej humorystyczne:
Rozdział 5.5 (dodatek nie związany w fabułą) Zelenka pisarką - fav.me/daiiwzw
Q&A Risa i Sado - fav.me/da73dbh
Nikt mnie nie kochał - fav.me/dag43dl
Jak to Risa się upiła (nie związany z fabułą) - fav.me/da4hjkc



Btw. zmieniłam kilka faktów...przede wszystkim kolory włosów. Hannibal nie ma czerwonego pasemka tylko fioletowe, a Kate ma zielone kłaki...i to chyba tyle. Muszę uwzględnić te zmiany w innych rozdziałach...

© 2017 - 2024 Dedto
Comments0
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In