literature

Odrobina satyry 3

Deviation Actions

Dedto's avatar
By
Published:
682 Views

Literature Text

Tragedia.
Armagedon!
Sodoma w parze z Gomorą...
Koniec świata.
I jeszcze frytki do tego...

A miało być tak pięknie...słonko świeciło, ptaszek kwilił w rytmie czaczy, a ja szłam na dworzec. Dostałam prostą instrukcję: „Oliś, kup bilet na pociąg i jedź prosto do Brzegu”. Skomplikowane? Nie. Też tak sądzę...nawet dla takiego uląga jak ja to nie może być trudne zadanie. Lektor w pociągach mówi do jakiego przystanku się zbliża, więc tak na prawdę wystarczy zabrać z przedziału swój tobołek i wyjść. No chyba, że jedzie się pierwszy raz w życiu pociągiem i ma bardzo niskie statystyki w rubryce pdt. „szczęście”. Czyli mam przewalone już na starcie. Super.

Tup-tup-tup do PRZEMIŁEJ raszpli pani z okienka, szeroki uśmiech na mordkę i czaruj Oliś. A raczej odczaruj tą maszkarę co jopi się na cię zza szybki.
-Czego trza?-zapytała kurtuazyjnie młodsza siostra Godzilli.
-Proszę bilet do Brzegu.-posłałam jej spojrzenie a'la Kot w Butach i czekałam na reakcje, ale okazało się że jej serce jest tak czarne, że nie rusza go nawet mój urok osobisty (a w charyzmie mam dziewięć na dziesięć).
-Jaki?-fuknęła w mikrofon. Czułam jak jej wzrok like Bazyliszek zagląda w odmęty mej duszyczki.
-Ulgowy...?-jęknęłam piskliwie, tracąc nieco animuszu.
-Jaki się pytam?
-No przecie mówię, że ulgowy! A jaki inny? Na emeryta? ;__;
-Ale studencki, uczniowski czy jaki?-zapytała spokojniej, widząc z jakim jełopem przyszło jej się użerać.
-A!-obrałam nową taktykę i postanowiłam pierwszy raz tego dnia wykorzystać swój kolor włosów, czyli najzwyczajniej w świecie zrobiłam z siebie Blondynkę.-Uczniowski proszę! Bo jak liceum to uczniowski, prawda?-rozchyliłam nieco usta żeby wyglądać na jeszcze większą idiotkę.
-Tak...-westchnęła ciężko. Kobieta powinna dostawać dodatek za pracę w ciężkich warunkach.
-No to proszę uczniowski!-zaświergotałam milusio, nachylając się do okienka.
Pani King-Kong podarowała mi świstek papieru, tłumacząc powoli gdzie mam iść. Dla pewności, że trafię zakreśliła wszystkie ważne informacje zielonym, oczojebnym flamastrem cobym go nie przeoczyła...gdyby tylko wiedziała, że jestem, psia mać, daltonistą!
-Niebieski kwiat i kolce. Niebieski kwiat i kolce. Niebieski kwiat i kolce.-odeszłam od niej powtarzając w kółko moją ukochaną kwestię Osła.

Godzinę później czekałam już na odpowiednim peronie. Wesoło, przestępowałam z nogi na nogę w rytmie jakiejś piosenki...czyli uskuteczniałam jednoosobowe pogo. Nagle przyjechał pociąg...chyba pięć razy upewniłam się że to na pewno ten, którym mam jechać i dopiero wtedy wsiadłam do środka. Odnalazłam swój przedział i grzecznie usiadłam. Ku uciesze studenta, siedzącego naprzeciw mnie zrobiłam pokaz soft-striptizu (to znaczy ściągnęłam kurtkę) i całkowicie wyluzowana wyciągnęłam książkę. Nie podejrzewałam nawet co za chwilę się stanie...
Jakieś dwadzieścia minut później brygada SWAT wbiła do mojego przedzialiku, wywarzając drzwi jednym kopem. Łysy z Brazzers komandos złapał studenciaka za wszarz i zagulgotał coś po ichszemu. Okazało się że ten niepozornie wyglądający kujon jest znanym dilerem amfetaminy i właśnie przemycał w plecaczku cztery kilogramy towaru.
No dobra, a tak serio to cała ta podróż była tak koszmarnie nudna, że prawie zasnęłam. W stanie kontaktu z rzeczywistością utrzymywały mnie tylko co mocniejsze tąpnięcia perkusji, wydzierające się z wnętrza słuchawek. Nagle przemiły głos przypominający męski, tani syntezator mowy pokroju IVONY...choć ona wcale taka tania ponoć nie jest...oznajmił, że następny przystanek to Brzeg i mam wysiadać bo psami poszczują. No to grzecznie wstałam, ubrałam kurtkę, czapkę ruskiego czołgisty, zabrałam plecak i wyszłam. Stanęłam w przedsionku/korytarzyku/poczekalni czy innym dziadostwie i czekałam aż mój środek transportu raczy zatrzymać się.
Krajobraz za oknem przestał się ruszać co znaczyło, że właśnie teraz powinnam nacisnąć magiczny guziczek, a następnie wysiąść.

Klik.
Nic.
Klik.
Nic.
Klik.
Nadal nic!
Klik-klik-klik!

Chwila konsternacji...może ja tu wcale nie mam wysiadać? Może...pociąg stoi w korku? Albo na światłach? No nic...poczekam, zobaczę.

Po kilku minutach znów ruszył. Oliś sterczała przy drzwiach uchachana jak cholera, dookoła niej zebrali się jacyś ludzie i dotarło doń, że coś jest nie tak dopiero po kwadransie, gdy IVAN oznajmił, że wszyscy zmierzający do Opola mają wypierniczać z wagonu. Poczuła jak odpływa jej krew z twarzy. Chwyciła za telefon i wybrała numer koleżanki, do której miała dojechać. (takie trzecioosobowe wtrącenie...przynajmniej dzięki temu mogę cię poczuć jak Bóg, taka wszechwiedząca i w ogóle)
-No, co jest?-odezwała się na powitanie.
-Czy na stacji był już jakiś pociąg intercity?-zapytałam siląc się na spokój, choć już czułam w gardle nerwowy śmiech.
-Nie wiem, chyba tak. A co?
-No bo ten...no, tego...-ostatkiem sił zmusiłam się do poważnego tomu.-Instrukcja była niejasna, penis utknął w wentylatorze.
-Co?-zapytała wyraźnie zbita z tropu, a ja zastanawiałam się jak przedstawić jej sytuację, w której się znajduję.-Chwila, czekaj...czyj penis? W jakim wentylatorze? Gdzie jesteś?
-Właśnie dojeżdżam do Opola.-już nie dałam rady powstrzymywać śmiechu.
-Ale...że jak...?
-Nooo...tak...siup i już.-przygryzłam lekko wargę. Ludzie stojący nieopodal mnie patrzyli w mą stronę z wymalowanym mindfuckiem na twarzach. Oni pewnie też zastanawiali się czyj penis...eh, ciężkie jest życie nerda, geeka, nolifa i mangozjeba...nikt cię nie rozumie.
-Dobra, teraz poważnie. Mów co się stało.
-Drzwi mi się nie otworzyły...-poczułam jak czerwienią mi się policzki. Czułam się jak w taniej komedii, na którą jakąś godzinę temu skończyły się fundusze.
-Ale, że jak ci się nie otworzyły?!
-Skutecznie.-znów zaczęłam się śmiać. Zasłoniłam usta dłonią i odliczałam sekundy ciszy. Nawet moja koleżanka nie wiedziała co odpowiedzieć...mogę się założyć, że chciała mnie po wyklinać od kretynów, ale powstrzymała się dzięki resztce silnej woli.
-Dobra, jeszcze raz. Co się stało?
-Drzwi mi się nie chciały otworzyć i dojeżdżam właśnie do Opola.-powtórzyłam.-Możesz sprawdzić kiedy mam pociąg powrotny? ^^”
-Tak. Poczekaj chwilę.
No i czekałam. Stałam grzecznie, nadal wyluzowana mimo tej jakże abstrakcyjnej sytuacji. Gdy obróciłam łepek w lewo dostrzegłam coś co sprawiło, że włosy na karku stanęły mi dęba. Konduktor. Szedł. W. Moim. Kierunku. A ja miałam bilet tylko do Brzeguuuu!!!~ ;___;
Drzwi się otworzyły. Mężczyzna wszedł do środka. Schowałam się za ogromnymi plecami faceta o wymiarach 2,20 na 1,50 i miałam nadzieję, że nikt mnie nie zauważy. W głowie już opracowywałam scenariusz na performer jaki odwalę gdy zapyta o bilet i zauważy, że powinnam wysiąść godzinę temu. Miałam zamiar się poryczeć i (znowu) zrobić z siebie totalną idiotkę, która nie wie co się dzieje dookoła niej. Niech się ta klasa teatralna na coś przyda, psia mać.
-Czy wszyscy z państwa mają bilety?-to pytanie miało przesądzić o moim być albo nie być. Wszyscy zgodnie pokiwali głowami, a ja udawałam, że mnie nie ma.-A pani?-zapytał konduktor, wychylając się za ogromne plecy mojej kryjówki. Energicznie pokiwałam głową i byłam gotowa pokazywać mu ten nieważny już bilet coby upewnić człeka w przekonaniu, że jestem uczciwa.
-Tak, mam!-uśmiechnęłam się szeroko do mężczyzny.
-No to dobrze.-odwzajemnił uśmiech i sobie poszedł. POSZEDŁ SOBIE! HUUURAAA!!!
Odetchnęłam z ulgą. Nie myślałam, że mi się uda...chyba dostałam jakiś przypadkowy bonus do szczęścia, bo bez tego nigdy by się nie udało.
Wysiadłam na stacji, wcześniej dowiadując się, że pociąg powrotny mam za godzinę i będę musiała na niego czekać na zimnym dworcu. Ale...zawsze mogło być gorzej, nie? No właśnie chyba nie, bo nagle przyszedł do mnie sms, że na kącie zostały mi tylko dwa złote...i przy okazji zauważyłam też, że mam jedynie sześć procent baterii. Prawo Murphiego...mogłam się tego spodziewać.
-Hej mamo!-przywitałam swą rodzicielkę najbardziej beztroskim głosem jakim tylko mogłam, bo nie chciałam żeby coś podejrzewała.
-Cześ...
-Mogłabyś doładować mi konto?-nie pozwoliłam jej dokończyć z racji na stan baterii.-Mam tylko dwa złote i...-i tu zawiesiłam teatralnie głos żeby nie musieć kończyć wypowiedzi.
-Tak, jasne. A jesteś już na miejscu?-szlag...wypadało odpowiedzieć.
-No...tak prawie... ^^”-mruknęłam niewinnie. Z Wrocławia do Brzegu jedzie się mniej-więcej pół godziny, a moja mama nie jest głupia i na pewno zauważyła, że powinnam być na miejscu dwadzieścia minut temu.
-Jak to „prawie”?-zapytała podejrzliwie.
-No bo...jestem w Opolu.
-Gdzie?
-W Opolu...?-pisnęłam, osiągając wybitnie wysoki ton. Mama westchnęła. Czyli, że się tego spodziewała.-Wiesz...bo jestem sprytna i wybitna...-zanuciłam tylko nieco zakłopotana.
W końcu, po dłuuugim oczekiwaniu bez większych problemów i przygód dotarłam na miejsce. Na dworcu czekała na mnie koleżanka.
-Jak ty żeś to zrobiła?-zapytała na powitanie.
-Jechałam pierwszy raz sama pociągiem, czego się spodziewałaś?-wymamrotałam z uśmiechem.
-Pierwszy raz? I nic mi nie powiedziałaś?!-westchnęła zrezygnowana i zaprowadziła mnie do siebie.

Potem miałam wrócić do siebie...dostałam tak łopatologiczną instrukcję, że tym razem nic nie mogło pójść nie tak...ale tak samo myślałam za pierwszym razem.
-I co masz zrobić, gdy nie otworzą ci się drzwi?-zapytała po raz dwunasty w przeciągu tej godziny.
-Iść do innych.-powtórzyłam automatycznie.
-Brawo. Mam nadzieję, że trafisz do domu.
-Ja też.-i pojechałam.



Przypadkiem trafiłam do Berlina...zna ktoś jakiś tani hotel? ^^”
Instrukcje były proste...zadanie też całkiem "izi"...ale nie zainwestowałam expa w szczęście w statystykach i tak to-to się skończyło ^^;


Jak zawsze historia prawdziwa, z odrobiną dziwnego humoru, nieśmiesznych żartów i abstrakcji wymieszanej z...amfetaminą od studenta z pociągu?


Tak w ogóle to cała historia miała miejsce w lutym, ale dopiero teraz zabrałam się za pisanie ^^"
© 2017 - 2024 Dedto
Comments2
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Arainekoo's avatar
hehe też miałam taką akcje, że nie chciały się drzwi otworzyć i zrobiłam tak jak potem wspomniała koleżanka - poszłam do innych drzwi ;3
also nie mają tendencji do sprawdzania tych co wysiadają bo kilka razy miałam że jak wysiadałam to przechodzili i nie reagowali na czekających na wysiadkę albo czekali by pomóc otworzyć drzwi(przykład z bydzi jak jechałam odwiedzić sis)

z resztą przedostatnim razem jak jechałam P.K.P.(03:01 www.youtube.com/watch?v=vNq9P2…) to okazało się, że jestem w posiadaniu bluzy-niewidki, bo jak konduktor sprawdzał bilety to ja już sięgałam do plecaka po portfel a gostek nawet na mnie nie spojrzał tylko poszedł dalej...w sumie to przeszedł kolo mnie z 6 razy i ani razu mnie nie dostrzegł Ryu bad time Icon